2 paź 2014

Rozdział I

Rosalie

       " Z rampy przy torze trzecim na peronie trzynastym stacji kolejowej Brantford Ontario skacze pod pociąg najwięcej samobójców. Tak mówią oficjalne różne portale społecznościowe, gazety czy statystyki dworców Ontario. To zresztą widać, gdy się siedzi na ławce przy tym właśnie torze. Szyny są tam znacznie bardziej błyszczące niż na innych peronach. Hamowanie awaryjne, często powtarzane, pozostawia na długo wyszlifowane tory. Ciemnoszare i przybrudzone betonowe podkłady kolejowe są w kilku miejscach na długości całego peronu o wiele jaśniejsze niż w innych – gdzieniegdzie prawie białe. W tych miejscach służby utrzymania dworca używały silnych detergentów, aby zmyć plamy krwi ciał samobójców.
Brantford jest jedną z najbardziej peryferyjnych stacji w Ontario i jest przy tym stacją najbardziej zaniedbaną. Odbierając sobie życie na stacji Brantford Ontario, ma się wrażenie, że pozostawia się za sobą szary, brudny, śmierdzący moczem, obdrapany z tynku świat pełen śpieszących się smutnych lub nawet zrozpaczonych ludzi. Zostawić taki świat na zawsze jest o wiele łatwiej."

        Przeczytałam na jednym z blogów wpis, który nie powiem, że nie, ale poruszył mnie. Naprawdę jest tutaj takie miejsce? W mieście, w którym mieszkam? I nigdy o tym nie słyszałam? Wiedziałam od dawna, że kilkoro nastolatków, nie licząc już dorosłych, odebrało sobie życie przez ostatnie kilka lat, jednak... Nie sądziłam, że znajdę coś takiego. Od zawsze fascynowały mnie "ciekawostki" dotyczące osób w moim wieku, które sięgały po właśnie takie sposoby na rozwiązywanie swoich problemów. Lubiłam przebywać w takich miejscach i pociągnąć bucha lub dwa. Wtedy o wiele łatwiej się myślało, wyobrażało co Ci ludzie mogli tu robić. Dzięki temu wybijałam sobie z głowy to, by kiedykolwiek wybrać takie wyjście z sytuacji ponad moje siły. Automatycznie uśmiechnęłam się pod nosem, mając już gotowy plan w głowie jak i po co tam pójść.
        Wiem, że ciągle jeszcze warto zmuszać się do oddychania. Lubię moje powietrze chociaż nie należy do najlepszych. Lubię swoje życie, lubię jak ludzie boją się na mnie spojrzeć chociaż wyglądam jak typowa, grzeczna nastolatka. Dlaczego więc mnie unikają? Może wytłumaczę. Moje zgniłe, zepsute wnętrze nie pozwala im wszystkim się do mnie zbliżyć. Raz narkotyk, raz jakiś alkohol. Raz bójka, raz kradzież. Niektórzy pytają, jak dziewczyna taka jak ja, wyglądająca niczym anioł, (czujecie ten sarkazm?) może być takim potworem. Ja wam powiem czemu... Przez was! Nieczułych, egoistycznych ludzi, którzy zaśmiecają swoimi dupami świat, w którym żyję.
       Myślicie sobie pewnie dlaczego tak tego nienawidzę? Zawsze tak było. Od kiedy pamiętam. Nigdy nie było kolorowo, nic mi nigdy się nie podobało. Nie cierpię ludzi od samego początku. Nie cierpię siebie, nie cierpię ojca, który nadużywał moją matkę a teraz gnije w pierdlu. Nie cierpię również jej, ponieważ zostawiła mnie pod drzwiami pomocy społecznej i muszę teraz gnić z pieprzoną, "szczęśliwą rodzinką". Może i chcą dla mnie dobrze, ale ja nie potrzebuję litości. Nie potrzebuję niczyjej miłości i uwagi. Radzę sobie sama dobrze i jakoś żyję. Jakoś. Zapisu bólu w jednym obszarze pamięci nie można wymazać zapisami szczęścia w innym.
        To może zabrzmi patetycznie, ale jest prawdziwe: mój świat od dłuższego czasu naprawdę robił się opustoszały i cichy. Chociaż miałam ochotę krzyczeć, nie potrafiłam. Myślisz, że można krzyczeć na migi? Chcę nagle wiedzieć, od którego punktu mój smutek ma sens, a radość ma swój powód. Chcę także wiedzieć, do którego punktu wolno mi dojść w moich nadziejach. Ale przecież ja nic nie czuję. Nie mam w sobie za grosz miłości. Nie czuję nic. Jestem potworem.




Justin

        To ma być inny ból. Ten kontrolowany i umiejscowiony. Zadany żyletką lub niedopałkiem papierosa. Zamieniasz przy tym swoje wewnętrze cierpienie na dający się zlokalizować ból fizyczny. W ten sposób przejmujesz nad nim kontrolę. Ilekroć brałem coś ostrego do rąk, ćwiczyłem swoje talenty. Ćwiczyłem rysowanie kresek, robienie dziur, wiercenie ich czy też nakreślanie pojedynczych liter, które mimo wszystko miały dla mnie ogromne znaczenie. Uwielbiam widok krwi. Swojej krwi. Uwielbiam sprawiać sobie ból, chcę czuć to w każdym małym calu mojego ciała.

        —  Justin, otwórz te cholerne drzwi! Nie możesz ciągle tego robić! —  wrzask ukochanej dziewczyny obił się o moje uszy, tak naprawdę nie robiąc na mnie żadnego, nawet najmniejszego wrażenia.
        — To jest dobre, ty tego po prostu nie rozumiesz.
        — Rozumiem, ale nie chcę byś dalej się kaleczył, otwórz kurwa drzwi, bo je wyważę! — zaciskając wargi, cisnąłem żyletką przez łazienkę, po czym z impetem otworzyłem drzwi, nie zważając na cieknącą po moim ramieniu krew.
        —  Rozumiesz? Nic nie rozumiesz! Nie próbujesz zrozumieć. Tobie nawet na mnie nie zależy, pierdol się i wykurwiaj stąd. Te rany są moje i gówno wam wszystkim do nich! —  widziałem przerażenie i pustkę w jej oczach, jednak dobrze wiedziałem, że należało jej się. Nie powinna mieszać się w moje sprawy. To moje ciało i mogę robić z nim co mi się żywnie podoba. Dlaczego oni nie potrafią tego zrozumieć?

        Niektórzy mówią, że samookaleczanie jest chorobą. Tacy ludzie powinni być wyśmiewani i zamykani w miejscach, gdzie nie będą mieli styczności z ostrymi narzędziami. Dlaczego więc obcy okaleczają takich "nas" słowami? Cięcie to dla mnie pożądanie. Cała reszta to tylko szczegół. Jeden Twój uśmiech nie zmieni mojego życia, nie wyrwie mnie z tego gówna. Pogrążam się, wiem o tym, ale co mogę zrobić? Bóg miał dla mnie plan. Zostałem w jakiś sposób wyróżniony i cierpię. Nie wybierałem choroby, to ona wybrała mnie. Mózg dobrze funkcjonuje, gdy dusza jest spokojna, a za spokój duszy trzeba płacić. To jest moja zapłata. Jestem prawie pewny, że przeznaczenie to wymysł i przesąd. Bóg ma za dużo ważnych spraw na głowie, aby ustalać przeznaczenie całego tego mrowiska ludzi. Moim przeznaczeniem jest śmierć. Schizofrenia mnie po prostu uświadomiła, w tym rzecz.
       Głośne pukanie do drzwi wyrwało mnie z zamyślenia. Zerwałem się na równe nogi, po czym schowałem kilka żyletek w różne miejsca. Szafka, biurko, poduszka, pod lusterkiem. Trzeba było sobie radzić, prawda?
        —  Słucham? — spytałem, podchodząc do drzwi, by sprawdzić kto znów chce zająć mój cenny czas. Widząc, że nikogo nie ma na korytarzu, zmarszczyłem lekko brwi i cofnąłem się do pokoju.
       Znów to samo! Czy to nigdy się nie skończy? Powinienem stopniowo się do tego przyzwyczajać, ale nie potrafiłem. Nie mogłem pojąć tego, że tak wiele rzeczy dzieje się tylko w mojej głowie. Te głosy, hałasy. Działało to już na moje nerwy. To przecież już nie pierwszy raz, że ONI próbują dostać się tu. Pukają, jakby prosząc o zezwolenie na wejście. Otwieram się, ale... Uciekają. Czyżby czekali na odpowiedni moment?
        Zamknąłem drzwi i wróciłem na łóżko, chowając twarz w dłoniach. Ten ośrodek był lepszy od mojego domu, ale nie mogłem znieść tego wszystkiego. Nie mogłem znieść tego, że mimo iż jestem sam, ktoś chce ze mną rozmawiać. Ktoś chce ode mnie tak wielu rzeczy chociaż go nie widzę. Nic tutaj nie rozprasza. Ani zapach, ani wygląd, ani to, że piersi opiekunek są zbyt małe. To głosy. Głosy tych wszystkich obcych, którzy zasiedlili się w mojej głowie i nie chcą wyjść. Słyszę ich co chwilę. Kiedy jem, biorę kąpiel czy łapię za żyletkę. Słyszę ich, gdy chcą bym odebrał sobie życie. Śmieją się z tego jaki jestem słaby, że tkwię tutaj, w ośrodku. Cisza. Przez nią czuję, że nie mam sił, by z nimi walczyć.
       Samotnym jest się wtedy, gdy ma się czas. Ja mam tego czasu aż nadto. Ale po co? By tkwić tutaj? Takich jak ja jest tu wielu i codziennie słyszę, gdy ktoś wspomina o nich, jednak oni znikają. Znikają na dobre. Są w lepszym świecie. Uciekają od ludzi, którzy nie potrafią ich zrozumieć. Tak, potrzebujemy tego. Potrzebujemy być zrozumianymi. Kochanymi. Chcę czuć się potrzebny komuś. Chcę być dla kogoś całym życiem, którego zostało mi tak mało.

       — Ale mamo, nie możesz tak po prostu odejść. Nie możesz zostawić mnie tu samego. —  jęknąłem, trzymając w zębach dolną wargę. Zimny wiatr otulał moje ramiona okryte jedynie cienką bluzą. Kobieta, która dała mi życie, wbijała wzrok w buty, nic nie mówiąc. Wiedziałem, że zostawi mnie tu już na zawsze. Dla mojego własnego dobra. —  Ale będziesz mnie odwiedzała, prawda?
       — Justin, to nie jest takie proste, kochanie...
       — To co teraz będzie? A ojciec?
       — Musisz być silny. Poradzisz sobie. Wiesz, że Cię kochamy, ale... Nie radzimy sobie z tym. Przepraszam.

       Nie musisz być silny. Musisz być mądry. Musisz poznać siebie i ufaj tylko tym, którzy są tego godni. Są godni Ciebie i Twojego serca. Nie oddawaj życia w czyjeś ręce. Tylko ty możesz manipulować sobą. Tylko ty możesz powiedzieć sobie "koniec tego" i wyskoczyć przez okno życia. Dlaczego więc oni posłuchali kogoś innego? Dlaczego zrobili to, o co prosiły ich głosy? A może odebrali sobie życie, by przestać ich słuchać? Nikt tego nie wie. Nawet ja.

_____________________ * * * _____________________

Witam Was serdecznie jeszcze raz.
Szczerze mówiąc to... Jestem chora i naprawdę nie myślę. Nie wiem co teraz nawet powinnam Wam napisać. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Kolejny będzie bardziej ruchliwy oczywiście. Bardzo zależy mi na tym byście przynajmniej brały/li udział w ankiecie w lewej kolumnie skoro już nawet nie chce Wam się komentować. Miło byłoby wiedzieć, że ktoś czyta.


       Z prawej strony macie —Opis Bloga— , z którego możecie się dowiedzieć trochę więcej. Jest również miejsce z opisami —Bohaterów— .
       Możecie polecać mi swoje blogi czy wpisy w zakładce — Spam— .

     

Czytasz = Komentujesz




PS baaardzo Was zachęcam do zaglądania tutaj 
Wspaniała historia, z którą związałam się chyba już na zawsze.

10 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział.Już kocham to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  3. to opowiadanie zapowiada się naprawdę ciekawie, uważam, że masz wielki talent, te wszystkie porównania, Naprawdę można się wczuć w uczucia bohaterów. Wielkie brawa <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten końcowy fragment jest.. Cudowny. Mogę go czytać paręnaście razy. Naprawdę!

    OdpowiedzUsuń
  5. zastanawiam się dlaczego jest tu tak mało komentarzy, skoro opowiadanie JUŻ jest ciekawe, a co dopiero później :) zdecydowanie więcej osób powinno wiedzieć o tym blogu :) to jest 1 rozdział, a ja już chcę kolejne... strasznie ciekawe ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może poobrażali się na mnie po ostatniej ucieczce :< Mam nadzieję, że wszyscy powrócą.

      Usuń
  6. W sumie cieszę się, że zaczynasz tą historię od nowa. Tamta historia również mi się podobała, ale ta jeszcze bardziej ;) Przepraszam, że komentuję dopiero teraz. Zwyczajnie nie miałam czasu na przesiadywanie w necie. Co do Twojego stylu pisania to dobrze wiesz, że go uwielbiam i jak zwykle wrzucam mój ulubiony cytacik z rozdziału (wstawiłabym o szynach i dworcu, ale to robiłam już wcześniej XD)
    " Bóg miał dla mnie plan. Zostałem w jakiś sposób wyróżniony i cierpię. Nie wybierałem choroby, to ona wybrała mnie. Mózg dobrze funkcjonuje, gdy dusza jest spokojna a za spokój duszy trzeba płacić. To jest moja zapłata."
    A tak poza tym wzmianka o piersiach opiekunek była zabawna!
    Zdziwiłam się liczbą komentarzy, ale pewnie większość osób ma do Ciebie żal, że nie kontynuujesz poprzedniej fabuły. Jednak jeśli już tu zajrzą to wiedz, że nie na darmo :)
    ps. nadal kontynuujemy polecanie naszych blogów pod nowymi postami, czy nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, tak! Jak najbardziej tak. Dopiero co ogarniam to wszystko i całkiem wypadło mi z głowy. Ale już naprawiłam swój błąd.
      Nawet nie wiesz ile znaczą dla mnie Twoje słowa. No i... Już nie mogę się doczekać aż dodasz rozdział u siebie! <3

      Usuń
  7. Powiem szczerze, że już od jakiegoś czasu planowałam zacząć czytać Twoje opowiadanie, bo widziałam, że reklamowałaś je na wielu blogach. Niestety, ja i czytanie nie lubimy się za bardzo. Czytanie sprawia mi trudności, nie lubie czytać. Ten rozdział, ogólnie to opowiadanie jest pierwszym, w którym chciałam, aby rozdział trwal i trwał i trwał. Żeby po prostu nigdy się nie kończył. Cholernie podoba mi się to, że wprowadzasz tutaj tak wiele opisów uczuć bohaterów. Kocham je czytać, dlatego jestem pozytywnie zaskoczona. Poza tym, wiesz że na moment zebrały mi sie w oczach łzy? Kocham poważniejszą tematykę, a ta właśnie taka się zapowiada. Istnieja problemy, więc już mnie kupiłaś. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością i życzę weny ;*
    final-justice-jb.blogspot.com
    whatever-people-say-jb.blogspot.com
    final-justice-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam dużo blogów ff z Justinem ale ten na prawdę jest niesamowity <3

    OdpowiedzUsuń