19 paź 2014

Rozdział III

Justin

       Lipiec. Jeden z najpiękniejszych miesięcy w roku. Zaczynają się wakacje a dzieciaki jeżdżą nad morze, w góry, pod namioty. Wszyscy... Prócz mnie. Jestem uziemiony. Przykuty do własnego pokoju, w którym prócz mnie nie ma nigdy nikogo, w którym znajdziecie nic więcej prócz jakiejś szafki, białego stolika oraz białego łóżka z białą pościelą. I choćbym nie wiadomo jak tego chciał, muszę tu zostać tak długo, aż mnie nie wyleczą. Ale czy to im się uda? Nie sądzę. Dlaczego? Ponieważ to ja w tkwię w tym gównie, nie oni. Wiem jak silna jest choroba, wiem, że coraz bardziej wariuję. Czy czuję się szaleńcem? Nie. To oni wszyscy dokoła są szaleni.

       Przejściowe pory roku nie są dla mnie najlepsze. Dla nikogo takiego jak ja. Obłęd lubi wracać jesienią lub przedwiośniem. Lubi niż, mgłę, ołowiane zachmurzone niebo. Budzisz się rano i masz do dyspozycji albo nieokreślony lęk, albo smutek. A czasami jedno i drugie. Chciałbym obudzić się pogodnym i uśmiechniętym lub przynajmniej obojętnym, ale jedyne, na co mogę liczyć, to wybór między trwogą a rozpaczą oraz nadzieja, że nie zwariuję do reszty. Może i to dopiero początek lata, jednak już nadchodzi jesień a wtedy... Wtedy zobaczymy. Zawsze warto mieć nadzieję, że w tym roku będzie lepiej, że zdarzy się coś niesamowitego co zmieni moje życie. Trwam w tej nadziei już sporo czasu i nadal... Cisza.

       Wstałem z łóżka udając się do drzwi, za którymi stała moja opiekunka. Zawsze z samego rana przynosiła mi leki, pytała jak się czuję i czy czegoś mi nie brakuje.
       — Dzień dobry. — odparłem starając się uśmiechnąć, jednak jak zawsze nie bardzo mi się to udało.
       — Witaj Justinie. Jak się dzisiaj masz? — weszła do mojego pokoju stawiając tackę z jedzeniem oraz lekami na stoliku przed łóżkiem.
       Wzruszyłem jedynie ramionami siadając na swoim miejscu. Kobieta krzątając się po pokoju spoglądała raz po raz w moją stronę choć dobrze wiedziała, że nie lubiłem, gdy ktoś patrzy jak jem. Wziąłem kilka kęsów kanapki, którą popiłem herbatą a następnie odstawiłem wszystko czekając, aż zostawi mnie samego.
       — W porządku. Znów... Ich słyszałem. Byli tu. — mruknąłem cicho biorąc do ręki kilka kolorowych tabletek, które wrzuciłem do ust powoli popijając je napojem. Czasami wyobrażałem sobie jakby to było, gdyby tak wziąć ich dawkę lub dwie więcej. Czy może te głosy by się namnożyły? Może zniknęłyby na zawsze? Wraz ze mną. Czasami przez moje myśli przechodzi chęć zabicia się, wiele przykładów jak mógłbym to zrobić, ale jak szybko nadchodzą, tak szybko odchodzą. Boję się, że, gdy odejdę, pozostanie po mnie jedynie pustka. Boję się, że czeka na mnie coś niespodziewanego, co mógłbym ominąć.
       Kobieta spojrzała na mnie ze współczuciem jednak nie poruszyło mnie to. Nie chciałem tego, nie czekałem na litość. Jedyne czego pragnąłem to... Wolność. Chcę być wolny od tego miejsca, od tych ludzi, od głosów i leków. Czy tak trudno jest to dostać? Dlaczego nie mogę być normalny? Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia jak wszyscy w moim wieku?
       — Nie słuchaj ich. Przestaną w końcu się odzywać. Musisz zażywać regularnie leki inaczej będzie jeszcze gorzej. — szepnęła zmartwiona uśmiechając się subtelnie. Udała się do drzwi i, mówiąc ciche "do zobaczenia", wyszła, znów zostawiając mnie samego. Samego z NIMI.

       Samotność. To najważniejsza lekcja jaką daje nam życie. Bez pistoletu, bez noża nie możesz zmienić na swoją korzyść większości sytuacji. Wielu ludzi będących w rozpaczy wpada na pomysł, żeby wybrnąć z takiej sytuacji, używając słów. I to jest największy błąd, jaki możesz zrobić.

       W godzinach 18-20 pokoje zostają otwierane, podobnie jak między 12 a 15. Niektórzy czują się tu jak zwierzęta, inni nie wiedzą w ogóle gdzie się znajdują. Jestem schizofrenikiem, jest tu takich więcej. Są gorsze przypadki, podobnie jak i lżejsze od mojego. Znajdziecie tu chorych na depresję, histerię, nerwicę lękową, różne lęki czy chociażby ADHD. Jest ich jeszcze więcej i więcej oczywiście, jednak kto by to spamiętał?
       Wyszedłem z pokoju rozglądając się po korytarzu, na którym już przebywało kilka osób. Opiekunowie rozmawiali z niektórymi z nich, oprowadzali tych, którzy potrzebowali ciągłej opieki. Co dziwne... Czułem się wśród nich normalny. Czułem jedynie te wszystkie lęki będąc samym w pokoju, z własnymi myślami, z głosami. Często wyobrażałem sobie, że pobyt tutaj jest jedynie szkolnym zadaniem, doświadczeniem, które już jutro będę musiał opisać w swoim wypracowaniu. Wracając do pokoju docierało do mnie, że czasy szkolne dla mnie się już skończyły a to jest moje prawdziwe życie.
       Przechadzałem się swobodnie po całym ośrodku nie skupiając uwagi na niczym i na nikim. W pewnej chwili zerknąłem w stronę salki kinowej, gdzie zauważyłem nikogo innego jak... Emily. Emily to koleżanka, również schizofreniczka, która trafiła tu zaledwie kilka miesięcy temu. Dobrze wiedziała o czym mówię, co czuję, wiedziałem, że w razie czego mogę się do niej zwrócić by pogadać. Dzięki niej czułem się... Normalny. Tak mnie właśnie traktowała. Jakbym nie był szaleńcem, za którego uważali mnie pozostali.
       — Emily! — krzyknąłem wbiegając do pomieszczenia. Szybko przemieściłem się między krzesłami stając tuż przy niej. Nim się obejrzałem jej ramiona już spoczywały na moich barkach tuląc mnie do reszty ciała. — Dawno Cię nie widziałem, co się z Tobą działo?
       — Ja... Wiesz, izolatka. — wywróciła oczyma robiąc krok w tył. Często lądowała w izolatce, jej cięcie się nie było podobne do mojego. Ja pragnąłem tylko ukoić ból, nie chciałem robić sobie krzywdy. Emily była inna. Nienawidziła tego świata. Nie lubiła opiekunów oraz reszty chorych tutaj. Chciała zniknąć i stać się w końcu szczęśliwą nastolatką. Może i nie było to doskonałe wyjście w jej sytuacji, ale to przecież nie zależało tylko od niej. Zdrowy człowiek nigdy nie dowie się jak to jest być chorym psychicznie. Choćby przestudiował tryliard książek, nie będzie w stanie postawić się na moim miejscu.
       — Wiesz dobrze, że za każdym razem będą Cię tam zamykać... Nie chcę... Nie chcę byś mnie zostawiała. Nie mam nikogo prócz Ciebie, dobrze o tym wiesz. — szepnąłem spuszczając wzrok z dziewczyny. Miałem tylko ją. To ona jedyna jest najprawdziwszą osobą jaką kiedykolwiek znałem.
       — Justin, wiesz dobrze, że nie ma tu dla mnie miejsca. Ale póki co... Jestem tu tylko i wyłącznie dla Ciebie. — odparła łapiąc mnie za dłoń. — Chodź, mam coś dla Ciebie. I w sumie dla mnie też. — widząc jej minę wiedziałem, że jest to coś niedozwolonego.
       — Ej, ej, ej, nie chcę trafić do izolatki. — zabrałem dłoń dokładnie lustrując ją wzrokiem.
       — Oj nie bój się, to nic takiego. — nie czekając długo zabrała mnie do swojego pokoju, gdzie spod materaca wyjęła niewielki woreczek z białym proszkiem.— Co ty na to? — uśmiechając się lubieżnie pomachała mi torebeczką przed nosem na co się skrzywiłem.
       — Skąd to masz? I nie, nie potrzebuję tego. — westchnąłem cicho zerkając w stronę drzwi, czy aby na pewno nikogo tam nie ma. W odróżnieniu do mnie ją odwiedzali często jej znajomi, rodzina. Przynosili jej przeróżne rzeczy, o które ich prosiła, chociaż dobrze wiedzieli, że zażywanie narkotyków to najgorsze co może być dla takich jak my.
       — Mój brat tu był kilka dni temu. To pomaga, tylko spróbuj. Prooooszę. — błagała mnie wpychając woreczek raz po raz do mojej dłoni, kiedy ja za każdym razem jej go oddawałem.
       — Powiedziałem, że nie. Nie sądzę by to pomogło. Pamiętasz jak to było ostatnim razem? Mało co nie umarłaś! — mruknąłem zażenowany siadając na brzegu łóżka.
       — Justin...— westchnęła siadając na moich kolanach. — To nic takiego. Odprężysz się, przestaniesz je słyszeć... Poczujesz się dobrze. Nie chcesz tego? — szepnęła wprost w moje wargi patrząc stanowczo w oczy. Wiedziałem, że jej ulegnę. Działała na mnie jak jeszcze nikt inny. Ale co się dziwić? Mimo wszystko nadal jestem facetem.
       Chwilę zastanawiałem się przymykając powieki. W tejże chwili jej usta dotknęły skóry mojej szyi. Mimowolnie uchyliłem wargi rozkoszując się jej dotykiem. Gdy dłonie Emily zaczęły schodzić niżej, chwyciłem jej nadgarstki momentalnie schodząc na ziemię.
       — Dobrze, daj mi to.— mruknąłem krzywiąc się lekko. Automatycznie na jej ustach pojawił się cwany uśmieszek. Obym tylko tego nie żałował.

* * * 

       Emily od kilku dni znów się nie odzywa. Na pewno dała się po raz kolejny złapać opiekunom na okaleczaniu się czy też braniu tego gówna. Ja, mimo tego, że dostałem od niej swoją działkę, nie miałem zamiaru tego wciągać. Rozsypałem wszystko w doniczce, by nikt nie dowiedział się, że miałem to w ogóle w rękach.
       Dziś dzień odwiedzin, jednak ja wiedziałem, że nikt nie zwita przed moimi drzwiami. Nikt nie spyta co u mnie i czy czegoś nie potrzebuję. Dlaczego? Wszyscy mają na mnie wyjebane odkąd tu jestem. Byłem problemem, pozbyto się mnie więc po co się przejmować kimś takim jak ja?

       Sa­mot­ność, praw­dzi­wa sa­mot­ność bez złudzeń, to stan pop­rzedzający obłęd lub samobójstwo.

       Czuję się osamotniony. Kogo tak naprawdę mam? Emily, czasami jakaś opiekunka do mnie zajrzy, a prócz tego kto? Co? Sa­mot­ność jest nieza­leżnością, życzyłem jej so­bie i zdo­byłem ją po długich la­tach. Była ona zim­na, o tak, ale była też cicha, praw­dzi­wie cicha i wiel­ka, po­dob­nie jak zim­ne, ciche przes­tworza, po których wędrują gwiazdy. Stan ten jednak przerwali mi ONI. Te głosy. Te wszystkie męczące moje myśli głosy. Skąd się biorą? Nie wiem. Czego chcą? Wszystkiego. Naj­krótsza dro­ga do obłędu wie­dzie przez samotność. Czuję, że wariuję. Oni sprawiają, że chcę stąd uciec. Uciec i odebrać sobie to, co dał mi najpiękniejszego Bóg. Jednak wiem, że nie mogę się poddawać. Nie mogę ich słuchać. Staram się zagłuszyć to, co do mnie mówią, ale czasami po prostu się nie da. Przed snem jest najgorzej. Słyszę jak siedzą tu, jak szurają nogami, otwierają drzwi, drapią pod moim łóżkiem. Czasami wystukują jakiś rytm tuż przy moim uchu, niekiedy uderzają w okno, krzyczą na mnie, straszą i rozkazują mi. Ciche tupnięcie, zgrzytanie zębów, śmiech. Słyszę jak ktoś siada na moim łóżku i śpiewa. Tylko dziecko może myśleć, że jak zamknie oczy, straszny potwór zniknie, a jak będzie mówiło prawdę, nie zostanie ukarane.

       Zdjąłem nogi z łóżka rozglądając się po swoim pokoju. Od kilku miesięcy nic tu się nie zmieniło. Nic nie ubyło i nic nie przybyło. I jak tu nie oszaleć? Siedzieć kilka godzin w pokoju, zostać wypuszczonym na plac przed budynkiem, gdzie jesteś obserwowany lub spacerować korytarzami ośrodka. Nie o tym marzyłem będąc małym brzdącem. Nie tego pragnąłem dorastając.
       Mając siedemnaście lat imprezowałem, paliłem, korzystałem po prostu z życia. Czerpałem z niego co najlepsze, miałem nawet dziewczynę. Niestety, gdy tylko dowiedziała się, że jej chłopak jest schizofrenikiem, zerwała ze mną twierdząc, że nie może być ze świrem. Seriously? Czy ja jej wyglądam na świra? Po tak długim związku nie mogłem na nią liczyć, nie chciała mnie odwiedzać. To nie była miłość.

       — Justin, to nie tak, że Cię nie kocham... Ja po prostu nie poradzę sobie z tym. Nie mogę z Tobą być, kiedy ty... Po prostu nie mogę. Zrozum. Tak będzie lepiel dla nas obojga. Ty będziesz się leczył a ja chodziła do szkoły. Każdy będzie prowadził życie po swojemu.— ostatni raz przytuliła mnie po czym zniknęła w aucie brata, zostawiając mnie samego, załamanego przed ośrodkiem.

       I tak oto straciłem ostatnią osobę, na którą mogłem liczyć. Nie wiem co się z nią dzieje, nie wiem gdzie się podziewa, podobnie jak moi rodzice. Postanowiłem więc nie wpuszczać nikogo więcej do mojego świata, do mojego życia. Po co miałbym zrobić dla kogoś wyjątek skoro zaraz mnie zostawi znów samego? Po co mam dawać się zranić kolejny raz? Jestem twardy. Jestem silny. Jestem panem własnego życia. Jestem kierownikiem swojego świata. Wiem, że dam radę sam. Podniosę się i ożyję na nowo. Zmartwychwstanę będąc nowym człowiekiem.
       Usłyszałem śmiechy oraz rozmowy za drzwiami pokoju. Rodzice, znajomi, rodzina i inni odwiedzali innych tutaj. Nie każdy, podobnie jak ja, miał to szczęście na zobaczenie kogoś, kogo potrzebował. Westchnąłem cicho zakrywając twarz dłońmi. Jak długo tak wytrzymam? Mam 21 lat a siedzę tu, dosłownie gniję w tym miejscu nie robiąc nic. Oddycham, bo muszę. Chyba pora zacząć w końcu żyć. Pora uciec stąd i zacząć wszystko od początku. Tak! Tego chciałem. Chciałem znów zacząć żyć, poczuć się wolnym i swobodnie przebywać między ludźmi poza ośrodkiem.
       Postanowiłem mój plan ożywić. Gdy tylko rozpoczęła się godzina policyjna spakowałem swoje rzeczy do plecaka, ubrałem się i gotowy na nowe jutro położyłem się na łóżku. Swój bagaż schowałem pod nim, by kolejnego dnia móc jak najszybciej się stąd wymknąć. Tylko jak? Powiem o moich zamiarach Emily. Na pewno mi pomoże. Jestem pewien, że spodoba jej się to wszystko. Zawsze chciała, bym zrobił coś szalonego więc chyba to jest dobry moment. Zamknąłem oczy wyobrażając sobie to, co czeka mnie na zewnątrz. Czy ktoś mnie zaakceptuje? Czy może zginę już na pierwszym kroku? Jak zmieniło się miasto i ludzie w nim mieszkający? Czy ktokolwiek o mnie pamięta?

       Droga Wolności, nadchodzę!



_____________________ * * * _____________________


Witam Was z kolejnym rozdziałem!
Mam nadzieję, że jakoś przypadł Wam do gustu. Mi szczerze mówiąc bardzo się podoba. Zawarłam tu wszystko to, co chciałam. Jestem również pewna, że kolejny rozdział spodoba Wam się jeszcze bardziej.
Rosną wyświetlenia, ale prócz tego... Nic więcej. Nadal. Jest mi trochę przykro, ale jestem osobą cierpliwą i mam nadzieję, że znajdzie się jeszcze kilka osób, które będą czytały moje wypociny. Nie chodzi mi o setki czy tysiące komentarzy, ale zdałoby się chociażby te 10, chciałabym znać Waszą opinię.

1. Do zakładki Bohaterowie dodaję kolejną osobę, Emily.
2. Zachęcam wszystkich do wzięcia udziału w ankiecie w lewej kolumnie.
3. Jeśli chcecie być informowani to zapisuję się do wytyczonej zakładki lub dajcie follow na tt. Z chęcią też podejmę współpracę z innymi blogami, oczywiście warunki do ustalenia.
4. Ostatnio zaktualizowałam zakładkę Czytam i polecam, zajrzycie co ciekawego tam się pojawiło.

Co do następnego rozdziału, na pewno pojawi się w ciągu półtora do dwóch tygodni ze względu na to jak napięty mam aktualnie szkolny grafik. Klasa maturalna zobowiązuje, prawda?

Gdy będzie min. 15 komentarzy, pojawi się IV rozdział.


15 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział <3 Kocham to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział <3
    Czekam na ich spotkanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Treść jest niesamowita. Naprawdę to coś więcej niż zwykły talent. Kiedy czytam przeżycia Justina naprawdę mogę się z nim utożsamić. Brawo <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział niesamowity..ogólnie temat opowiadania bardzo oryginalny :D
    Po prostu super xD
    Oby tak dalej..czekam na nowy xD oby szybko <3 pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam i jestem pod wrażeniem <3 Bardzo mi się podoba ta historia, jest wyjątkowa. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział *___*

    OdpowiedzUsuń
  6. szczerze powiedziawszy wiele razy natrafiałam na to opowiadanie, ale zawsze byłam zbyt leniwa, aby je przeczytać (musisz mi wybaczyć). teraz, gdy miałam wolną chwilę, zrobiłam to i bardzo mnie to cieszy, ponieważ to nie jest kolejny, typowy fanfik. piszesz coś zupełnie innego i to mi się podoba, oby tak dalejj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że miałaś czas tu zajrzeć i nawet skomentować. Mam nadzieję, że się nie znudzisz :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. "Sa­mot­ność, praw­dzi­wa sa­mot­ność bez złudzeń, to stan pop­rzedzający obłęd lub samobójstwo." Zacznę wyznawać collisionizm.
    Rozdział cudowny, Justin ucieka biczys!
    "Jestem twardy. Jestem silny. Jestem panem własnego życia. Jestem kierownikiem swojego świata. Wiem, że dam radę sam. Podniosę się i ożyję na nowo. Zmartwychwstanę będąc nowym człowiekiem." <3
    Szbciutko wrzucaj nowy! :D
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha poważnie? Collisionizm? :D Zawsze podbudowują mnie Twoje komentarze kochana i motywują. Cieszę się, że znajdujesz takie cytaty, które Ci się podobają i pokazujesz mi, które to są zresztą.

      Usuń
    2. Cytowanie fragmentów Collision to moje ulubione zajęcie na blogsferze haha :D
      Z Twoimi komentarzami jest tak samo, tylko że bloger mi je porywa (np. dzisiaj, kiedy chciałam opublikować Twój komentarz, wziął zniknął) czary jakieś haha :)

      Usuń
  8. Aww boski czekam na kolejny <33 @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  9. Zakochałam się i teraz będę spamować aby pojawił się nowy rozdział :)




    Zapraszam na nowo powstający blog o książkach :)
    http://annem-fanfiction.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. WRZUĆ NOWY ROZDZIAŁ PLISSSSS

    OdpowiedzUsuń