22 sty 2015

Rozdział VI

Justin

       — A ty? Nie boisz się?— spytała, pocierając jedną dłoń o drugą i rozglądając się na boki, czy czasem nie nadjeżdża nasz transport.
       — Nie, jesteś tu, nie boję się już niczego.— spojrzała wprost w moje oczy, na co jedynie uśmiechnąłem się do niej subtelnie.
       Już od dobrej godziny wraz z Rose siedzieliśmy na "naszej" ławce oczekując pociągu. Może nie były to jakieś luksusy, nie było kawioru ani wina, ale po co, skoro mieliśmy siebie? W końcu też nadjechała nasza karoca hałasując tak, że mimowolnie na mojej twarzy pojawił się grymas. Ludzie opuścili poszczególne wagony i mogliśmy zająć jakieś przytulne miejsce. Bordowe obicia, drewniany stolik oraz wykończenia wszystkiego, ciemna podłoga. Do tego ciemne firanki ze złotymi frędzlami wiszące, by zasłonić okno oraz drzwi. Nie jechaliśmy zbyt szybko, dlatego też swobodnie dało się oglądać to, co widniało na zewnątrz.

       Rose wydawała się być zamknięta w sobie, ukrywała na pewno nie jedną tajemnicę, nie jedną historię skrywało jej serce. Musiałem dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Potrzebowałem tej wiedzy i poznanie jej stało się moim kolejnym celem. Miałem zamiar poznać ją od samego początku, dowiedzieć się tego, czego nie wie o niej nikt inny. Tylko jak do niej dotrzeć?

       Przyglądałem się śpiącej towarzyszce już dobre... kilka minut. Jej bujne włosy lekko spłynęły po ramieniu, gdy delikatny wstrząs wagonu poruszył dziewczynę. Długie rzęsy, małe dłonie i przede wszystkim długie, nagie nogi, idealnie razem się komponowały. Dziewczyna była naprawdę piękna, już dawno nie widziałem tak uroczej, ale jakże zadziornej istoty. Mógłbym powiedzieć, że była moim... Obrazem idealnej partnerki. Co ja gadam!? Ona nią była! Posiadła moje serce już na samym początku, gdy tylko na nią spojrzałem. Mimo, iż nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia, ona nią była. Mój anioł, moja radość, była tą, która mogła mi pomóc.
       Obawiałem się tylko jednego... Gdy dowie się kim ja jestem, że jest ze mną coś nie tak, na pewno ucieknie. Bo w końcu kto chciałby spotykać się ze świrem? Wszyscy od samego początku, gdy tylko dowiedzieli się co ze mną jest, odpychali mnie od siebie. Zanim wykryto moją chorobę mogłem mieć dosłownie każdą dziewczynę, a nawet faceta w okolicy. Nie jestem gejem, ale wielu próbowało mnie wyrwać na swoje głupie sposoby. Co noc, co imprezę, obracałem inną dziewczynę. Nie żaliły się na to, że mogłem wziąć je w łazience czy na klatce schodowej. Zabierały mnie do swych domów, bym zrobił to, co chciałem, i nie przychodziły do mnie po następny raz. Młode czy starsze, wszystkie mogły być moje, póki nie poznałem JEJ. Piękna, mądra, znana wszystkim w okolicy. Byliśmy ze sobą zaledwie kilka miesięcy, gdy nagle odwidziało jej się być z "psycholem", jak to mówili inni. Chociaż obiecała, że będzie moja na zawsze, po prostu mnie zostawiła uciekając w ramiona innego. Później wystarczyło tylko trochę odczekać, by również inni zaczęli zostawiać mnie samemu sobie. Mniej odwiedzin, uśmiechniętych twarzy... W końcu zostałem całkowicie sam.

       — Mamo...— usłyszałem jęk Rose, która poruszyła się niespokojnie na swoim miejscu. Nie chcąc jej budzić jedynie przyglądałem się dziewczynie starając się zlekceważyć hałas maszyny. Rosalie nic więcej nie powiedziała, niestety nie mogłem dowiedzieć się o czym śniła, co siedziało w jej głowie. Może chociaż w ten sposób mógłbym usłyszeć co nieco o jej życiu.
       Wzdychając cicho położyłem się tak, jak moja towarzyszka, na swoim fotelu. Długo nie mogłem zasnąć a, gdy już zaczynałem odpływać, znów ich usłyszałem. Wiedziałem, że tego właśnie chcą. Dowiedzieli się, gdzie jestem, w jakim miejscu się znajduję, i pragną tylko jednego. Bym w końcu "odżył" docierając do własnego końca.
       — Olej ich.— mruknąłem pod nosem po czym bez żadnych już przeszkód zasnąłem.

       Nie wiedziałem za bardzo dokąd się udajemy. Hamilton. Rose wybrała miejsce, które nie bardzo znałem. Stwierdziła, że możemy się tam zatrzymać u jej byłej koleżanki, która wyprowadziła się z Brantford. Dotarliśmy do Hamilton Go Station Rail. Wzięliśmy nasze walizki czując delikatny, morski wiatr. Byłem ciekawy jak daleko od Burlington Bay się znajdujemy. Miałem ochotę udać się tam wraz z Rose i spędzić przyjemnie wieczór, a nawet i resztę życia.
       Chodziliśmy już dobrą godzinę po mieście tak naprawdę nie wiedząc co ze sobą zrobić. Koleżanka Rose miała dać jej znać, gdzie mamy się spotkać, ale najwidoczniej o nas zapomniała. Deszcz raz po raz sięgał nas, mocząc nasze ubrania, które już po chwili nim przesiąknęły. Wszędzie pachnęło morzem, podobało mi się tu. W pewnym momencie usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości na telefon dziewczyny, która wyjęła go z kieszeni a już po chwile na jej twarzy pojawił się uśmiech.
       — Mamy się udać taksówką na 217 Locke St S. — rozejrzała się wraz ze mną dokoła w poszukiwaniu taksówki, co było dość proste.
       Już pół godziny później staliśmy pod domem jednorodzinnym na Locke St S. Okolica była całkiem sympatyczna, sam budynek wydawał się być zadbanym. Podeszliśmy powoli do drzwi a Rose spod doniczki wyjęła pojedynczy, mały kluczyk, którym otworzyła przed nami wrota naszego nowego życia. Przynajmniej na razie. Zostawiliśmy walizki w przedpokoju i zdjęliśmy z siebie mokre bluzy oraz buty. Bez słowa ruszyliśmy wgłąb domu. Czyżby nikogo tu nie było? Zresztą... Nie obchodziło mnie to. Przeszliśmy cały parter i wszystko wyglądało dość tradycyjnie i schludnie. Normalne mieszkanie.

       — Jak myślisz, Justin, ile czasu tu spędzimy? — spojrzałem na Rose pożerającą już którąś kanapkę z kolei.
       — Nie mam pojęcia — westchnąłem głośno nie spuszczając z niej wzroku. Już od dobrej godziny siedzieliśmy w kuchni rozmawiając o tym wszystkim, co dziś zaszło.Nie przypuszczałem, że to wszystko właśnie tak się potoczy.  Nawet nie sądziłem, że ona się zgodzi na ucieczkę ze mną.— Ale mam nadzieję, że nikt nie wpadnie z wizytą, gdy będziemy spać. Wiesz... Chodzi mi o tych ćpunów czy Twojego brata. — dodałem kończąc pić malinową herbatę. W tym domu wszystko było takie... Inne. Nie przypuszczałem, że świat aż tak się zmienił pod moją "nieobecność". Duże, cienkie telewizory, ogromne, kolorowe łóżka i przede wszystkim cały ten sprzęt w kuchni. Nie sądziłem, że to wszystko mnie po prostu ominie. Wzdychając głośno wstałem od stołu udając się do zlewu, gdy umyłem kubek i odstawiłem go na niewielką suszarkę.
       — Zobaczymy co jest dalej. — zaśmiała się Rosalie co odwzajemniłem jedynie uśmiechem. Wzięliśmy nasze torby a następnie udaliśmy się na piętro, gdzie ujrzeliśmy coś, czego nie spodziewałem się po wejściu do tego domu...


_____________________ * * * _____________________


Witam Was wszystkim po długiej nieobecności.
Przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale zrozumcie. Mam w tym roku maturę, było wystawienie ocen, trochę się tego wszystkiego nazbierało i nie miałam kiedy skupić się na opowiadaniu. Ale wynagrodzę Wam to w ferie, czyli w drugiej połowie lutego. Obiecuję.

Jak Wam się podoba rozdział?

Kto jeszcze nie oddał głosu na to fanfiction w głosowaniu na blog miesiąca to bardzo proszę, klikajcie!
Kolumna z ankietą na samym dole strony.
Jeszcze sporo głosów brakuje nam, byśmy byli na prowadzeniu a został tylko tydzień :(


A teraz zapraszam Was na:
(a teraz blogi, które polecam i, które zaczęłam niedawno czytać)

8 komentarzy:

  1. jejuuu tak tęskniłam za tym opowiadaniem! rozdział świetny, i nie mogę się doczekać już następnego! ♥

    @biebsovatox

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego skończyłaś w takim momencie?
    Uh, teraz będę ciągle o tym myśleć.. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że to będzie trup. Może oglądam za dużo horrorów, czy coś xD
    Kurcze, rozdział cudo! Justin się zakochał! <3
    Oby nie musieli za szybko wracać.
    Czekam na kolejny:*
    too-easy-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ;***
    ciekawe co tam będzie dalej xd
    czekam na kolejny :) @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  4. jesteś! ^^ matko co będzie tam na górze!? może ciało! albo narkotyki i nie wiadomo co o matko! już się nie mogę doczekać $.$ super rozdział udało się im uciec :) fanie się czyta wgl lubię twój styl pisania, weny, czytelników i do następnego! xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Zakochałam się w wykreowanym przez Ciebie Justinie *_* omg..jest taki bezbronny, a zarazem niezależny, ideał <3
    Schizofrenik z dziewczyną, która ćpa i ma przeszłość, która nie jest kolorowa..
    No ciekawe co będzie dalej.. Wszystko świetnie opisałaś, bo idealnie wyobrażałam sobie wszyyystkee sceny, które opisywałaś :) jak wchodzili do mieszkania, jak jadła, jak na nią patrzył, przed taksówką..wszystko.
    Naprawdę mega mi się podoba :)
    Czekam na kolejny :3
    Co oni tam zobaczyli?! Rozdzial za krótki :(

    dont-lie-baby.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochanie jak się stęskniłam! Piszę jakaś ciocia klocia XD Rozdział cudowny! Najcudowniejszy opis dziewczyny z punktu widzenia Justina jaki czytalam. Ten pociąg i wgl. Mam chyba jakąś słabość do tych środków lokomocji. Nieważne, haha. Gdybym miała wstawić tu cytat to byłaby tu wyżej wymieniona scena. Końcówka świetna, mam nadzieję tylko, że nie bd tam jakiś ludzi pieprzących się jak króliki haha. Do kolejnego! Pozdrawiam z gór xox

    OdpowiedzUsuń
  7. Czemu w takim momencie się skończyło??? No nic trzeba czekać ;) A rozdział cudny XoX

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział ! ♥ zapraszam do mnie :)http://fanfiction-bestfriendornot.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń