3 mar 2015

Rozdział IX

Justin

       — Na pewno wiesz dokąd idziemy? — spytała zmęczona Rose idąc kilka kroków za mną, najwyraźniej już zmęczona. Dobrą godzinę temu opuściliśmy dom i wyruszyliśmy zwiedzać okolicę. Jak się okazało będąc tu pierwszy raz po jakimś czasie się... Zgubiliśmy. Rozglądając się dokoła zagryzłem wargi starając się nie roześmiać. Widziałem, jak zdenerwowana staje się Rosalie, więc postanowiłem odrobinę się zabawić.
       — Um, n-nie, nie bardzo. — mruknąłem jakby do siebie ciągnąc za końce swoich włosów.
       — Że co!? Jak to nie bardzo!? — wrzasnęła natychmiast stając naprzeciwko mnie. Popychając mnie w tył zaczęła wymachiwać rękoma jak szalona. — Ty chyba kurwa sobie robisz ze mnie jaja. Wyprowadzasz mnie między jakieś bloki, gdzie nie ma nawet wyjścia, zapewniając, że pamiętasz drogę, a teraz sugerujesz, że się zgubiliśmy? — zauważyłem, jak raz po raz zaciska dłonie w pięści a jej warga lekko drży. No Bieber, właśnie wyprowadziłeś z równowagi pannę Rose, gratulacje. Poklep się po plecach i czekaj na jej malutkie piąstki uderzające w twoją twarz.
       — Nic nie sugeruję, chodź. — wywróciłem oczyma wymijając ją i idąc przed siebie. Chcąc ją jeszcze bardziej zdenerwować przyspieszyłem kroku, by zostawić ją odrobinę w tyle.
       — Justin, zwolnij zjebie! — usłyszałem za sobą krzyk Rose, która już po chwili zaczęła biec. Gdy znalazła się przy moim boku i chwyciła mnie za ramię spojrzałem na nią zaskoczony. — Ktoś tu jest, Justin, ktoś nas śledzi. — szepnęła rozglądając się jak szalona dokoła. Skąd ktokolwiek mógłby się tu wziąć? Przecieżnie było tu nic prócz kilku kontenerów, wnęk w budynkach oraz drzwi. Oszalała.
       — Przestań, musiało Ci się zdawać. — zachichotałem cicho splatając nasze palce razem. — Zaraz wracamy do domu, jeszcze pięć minut, spokojnie.
       — Ale Justin, widziałam tu kogoś. — jęknęła wystraszona mocniej ściskając moją dłoń. Przełykając głośno ślinę zacząłem rozglądać się dokoła, jednak nikogo nie zauważyłem. W końcu wyszliśmy spomiędzy bloków i stanęliśmy kilka na chodniku. Zaczęło się już ściemniać więc możliwe, że dziewczyna mogła sobie to wymyślić, różnie to bywa.
       — Chodź, wejdziemy do sklepu i wracamy. — mruknąłem cicho pociągając dziewczynę za sobą. To, że ja nie widziałem nikogo mogło tylko być przypadkiem. Wierzyłem, że Rosalie z tym nie żartuje. Nie mogłem być obojętny na to, co do mnie mówi.



No one

       — I wyszła. Ja nie myślę, te­raz. Nie myślę. Mam dość. Tak po ludzku. Nie używam mózgu.Nie chcę. Aby tyl­ko, aby wreszcie – pogrążyć, siebie. W czymś, co jest lep­kie, co jest ciem­ne, co nic nie mówi, nie zacze­pia. Jej już nie ma. Jeszcze o tym nie wiem. Ale jej już nie ma. Poszła po za­kupy. I nie wróciła. Poszła do kios­ku. Nie zgrzyt­nie klucz, w zam­ku. Nikt nic nie słyszał, nikt nic nie widział. Wyszła. Po prostu wyszła. — zapatrzony w drzwi naprzeciwko domu Rosalie i Justina łamał małą gałązkę na jeszcze mniejsze części. Jason obserwował parkę, znał każdy ich ruch, robił wszystko, by go nie zauważyli. Dotarł do nich, gdy tylko dotarło do niego, do kogo jego malutka siostrzyczka mogła zwrócić się o pomoc. Oni, nieświadomi tego, co stary przyjaciel Biebera i brat Rose chce zrobić, żyli pełną parą bawiąc się i odpoczywając od rzeczywistości. Gdy tylko opuścili dom ruszył zaraz za nimi starając się utrzymać bezpieczną odległość. Słyszał ich śmiechy, krzyki i głupie rozmowy. Czuł, jak cała złość, nienawiść i smutek w nim kipią. Ten, którego uważał za najbliższą mu osobę nawet go nie poznał. Albo poznał a nie chciał się do niego przyznawać.
W pewnej chwili zatopiony w swych myślach uderzył się w głowę wydając z siebie krótki krzyk, niemalże warknięcie. W tym samym momencie Rose stanęła w miejscu rozglądając się dokoła, aż w końcu jej wzrok padł na nim. Wkurzył się. Gdy tylko na chwilę się odwróciła, zniknął we wnęce jednego z budynków, dysząc ze zdenerwowania oraz przez adrenalinę, która uderzyła mu do głowy. Brakowało mu tylko jednego: dobrego skręta lub igły. Wiedział, że teraz będzie musiał bardziej się ukrywać i uważać na to co robi. Jeden głupi błąd mógł go kosztować tak wiele. Uderzając kilka razy pięściami w ścianę ruszył ponownie za parą, po chwili widząc, że opuścili alejkę. On za to nie zamierzał z niej wychodzić. Wrócił się biegiem chcąc być pierwszym w domu. Oczywiście nie zamierzał mieszkać pod gołym niebem. Włamał się do domu obok, gdzie skatował niewinną staruszkę a jej zwłoki ukrył w niewielkim pokoju, w kufrze na ubrania. Nie obchodziło go to, że już za kilka tygodni zapach jej gnijącego ciała zacznie czuć nie tylko on, ale i listonosz wrzucający pocztę przez specjalną dziurę w drzwiach. Teraz nie przejmował się tym, że opieka społeczna w końcu zacznie sprawdzać zniknięcie starszej kobiety i dotrą właśnie do niego. Zależało mu tylko na tym, by zniszczyć dwójkę zamieszkującą dom obok.

        Droga powrotna dłużyła im się niesamowicie. Po krótkich rozmowach po prostu maszerowali w milczeniu. Jedynie Rose raz po raz rozglądała się dokoła czując, że mimo wszystko, ktoś nadal ich obserwuje. Bała się, ponieważ była pewna, że widziała kogoś tam, między budynkami. Czas im się dłużył w nieskończoność, słońce już dawno schowało się za horyzontem a lampy uliczne zaczęły świecić.
        — Justin, jak daleko jeszcze? — jęknęła znudzona, jak i zmęczona Rose. Spoglądając w stronę swojego towarzysza zaczęła splatać włosy w długi warkocz, który zawiesiła na ramieniu. Chłopak wydawał się być równie zamyślony i zmęczony co jego koleżanka. Również i w jego głowie kłębiły się myśli dotyczące obserwatora, którego widziała Rose. Kto to mógł być i po co ich śledził?
        — Nie, już wracamy. Za chwilkę będziemy. — mruknął jedynie ledwo zrozumiale wpatrując się w swoje buty. Na ciemnym, bez­chmur­nym niebie, gdzie jeszcze kilka chwil temu można było zobaczyć nieliczne promienie słońca, panował spokój. Całkowicie odwrotnie, niż w głowach dwójki tak naprawdę nieznanych sobie ludzi. "Jak jest tam? Jak jest tam na górze? Moc­no wieje?"- pytania pojawiły się w głowie Justina tak nagle, że przeraził się ich nie na darmo. Momentalnie jego dłonie zaczęły się pocić a wzrok powędrował na Rose, by sprawdzić, czy aby na niego nie patrzy. Wiedział, że potrzebuje leków. Nawet jeśli czuł się na siłach, nawroty mogły nadejść nagle, wywracając jego humor oraz podejście do życia o 180 stopni. Bał się, że nie tyle targnie się na własne życie, co zrobi krzywdę ukochanej. Ale czy dobrze robił nazywając ją "swoją"? Jego podejście do całej tej sprawy było niesamowicie egoistycznie i doskonale o tym wiedział, jednak potrzebował tego, jak jeszcze nigdy wcześniej. "Gdy­bym był, tam, na górze, może bym po­myślał... Może bym po­myślał o całości, o całości sa­mot­ności. O jej słod­kich oczach."- potrząsnął głową uśmiechając się pod nosem. Myślał o niej, będąc nawet tak blisko. Oszalał, i to nie było za sprawą choroby. Oszalał na punkcie Rose. " To dla­tego umiera­my. Umiera­my, bo mar­notra­wimy. Używając rzeczy zbędnych, sa­mi sta­jemy się zbędni. Musisz umrzeć".
        — Nie! — wrzasnął przerażony łapiąc się za włosy, którymi szarpnął w przypływie emocji. Zdezorientowana dziewczyna spojrzała na niego chcąc dostać odpowiedź, jednak nie otrzymała nic.
        — Co się dzieje? — spytała podchodząc bliżej chłopaka bojąc się, że ujrzał on ich obserwatora.
        — N-nic, po prostu chodźmy. — posłał jej krzywy uśmiech, przez co Rose jedynie zdenerwowała się, zatrzymując go w miejscu. Rozglądając się dokoła chwyciła Justina za koszulkę, ściskając ją w palcach.
        — Mów co się dzieje. — warknęła patrząc poważnie w oczy chłopaka, jakby zmuszając go do mówienia. Ten jednak zaskoczył ją kolejny raz i, łapiąc za jej nadgarstki, ścisnął je, pchając dziewczynę lekko do tyłu, przez co wpadła na pobliski płot.
        — Powiedziałem, że nic! Jasne!? — wrzasnął na całe gardło sprawiając, że po plecach Rose przebiegły niemiłe dreszcze. "Co w niego wstąpiło?" - pomyślała przełykając głośno ślinę.
Żadne z nich się nie odzywało, a dokoła słychać było jedynie ich głębokie i szybkie oddechy. Wpatrywali się w siebie czekając na kolejny ruch, kogokolwiek. Justin wiedział, że przesadził, ale nawet nie dziwiłby się, gdyby dziewczyna po prostu uciekła. Ta zamiast tego wyrwała swoje ręce z uścisku zaciskając mocno wargi.
        — Wracajmy do domu.



_____________________ * * * _____________________


CZYTASZ = KOMENTUJESZ
błagam chociaż o głupią kropkę


Zapraszam Was na:
ℓσνє ιѕ ∂αиgєяσυѕ gαмє, вαвє


Jeśli ktokolwiek poleci moje opowiadanie pod rozdziałem u siebie może liczyć na odwdzięczenie się, tylko niech da mi tu znać.

Podajcie mi również swoje twittery, ponieważ często je zmieniacie i szczerze mówiąc nie wiem kogo już mam informować.

Szukam kogoś kto zrobiłby nowy szablon na Collision, polecicie mi czyjegoś bloga, twittera, a może sami zrobicie? :)

36 komentarzy:

  1. Rozdzial wspanialy, boze kocham twoje opowiadanie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny jak zawsze XoX biedna staruszka :'( Justin ogarnij się bo Rose ucieknie a tego wszyscy nie chcemy :/ czekam nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. " To dla­tego umiera­my. Umiera­my, bo mar­notra­wimy. Używając rzeczy zbędnych, sa­mi sta­jemy się zbędni. Musisz umrzeć."
    Dzieje się, dzieje ! Zaskoczyłaś mnie tym, że Jason dotarł do nich tak szybko. Nie mogę się doczekać co będzie dalej. No i jest mój odchył Justina, haha :) Rozdział krótki, ale pełno w nim akcji. A tak poza tym, to ja sama miałabym ochotę uciszyć Rose za te 'długo jeszcze' haha, nie jestem cierpliwą osobą. Życzę weny kochana! :)
    x-dylanchavez-x.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow swietny *___*
    Jezu co za typ, nie wiem co myslec aww nie moge juz sie doczekac kolejnego :** a ta koncowka ale sie wyrabia *.*@nxd69

    OdpowiedzUsuń
  5. Meeegaa !! Czekam na nowy rozdzial kochana

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku... Cudowny *-* Uwielbiam twoje opowiadanie ;3 Twój styl pisania jest świetny :D Jason mógłby się od nich odczepić xd Martwię się co on im zrobi :/ Świetne :D ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, naprawdę :)

    Przy okazji zapraszam do siebie na http://dearchloe-fanfiction.blogspot.com Liczę na jakiś komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
  8. mam nadzieje ze on jej powie o chorobie czekam na nastepny:)<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały rozdział *.* Uwielbiam Rose i Justin, chcę już następny.

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest cudowne, ale boje sie o nich, nie chce zeby rose od niego uciekla

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniały :) czekam na nn :P @Mika69_1D xoxo

    OdpowiedzUsuń
  12. @jdbiebae robi śliczne szablony, rozdział jak zawsze super, ale boje się co może zrobić Jason ;o do nn xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za namiary, zaraz do niej napiszę i popytam :)

      Usuń
  13. Co ten Jason kombinuje o.O
    Świetny czekam nn XX

    OdpowiedzUsuń
  14. dość nudny i w sumie o niczym :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy rozdział musi być "ciekawy", nie zawsze musi dziać się coś szalonego. I proszę nie spamować mi komentarzami typu "nudny" codziennie po kilka razy, bo wiem o tym. Dziękuję

      Usuń
  15. Może być :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział @Little1Lies

    OdpowiedzUsuń
  17. CO TO JEST ZA SZABLON?!!!, NA TELEFONIE URYWA TEKST BO SA JAKIES SZARE PLAMY..... CO TO JEST JEZU....

    OdpowiedzUsuń
  18. wow super rozdział ;) mam nadzieje ze Jason niczego nie zepsuje xd /@Vejtaszewska

    OdpowiedzUsuń
  19. Informuję, że ten blog został wybrany do udziału w konkursie na Blog Zimy organizowanym przez internetowy-spis.blogspot.com. Zasady konkursu znajdują się w Dziale Blogu Roku na podanej wyżej stronie. W imieniu całej załogi życzę miłej zabawy i zajęcia jak najwyższego miejsca.
    Pozdrawiam.

    Alexx, Internetowy Spis.

    OdpowiedzUsuń
  20. ja
    sie
    zakochalam
    w
    tym
    ff
    wiec
    dawac
    mi
    tu
    nastepny
    he

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny rozdział. Jestem ciekawa kiedy Justin jej powie o tym na co jest chory. Boję się troche tego co Jason może im zrobić. Życzę weny i czekam na kolejny. Kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  22. czekam na nowy 👌👌👌❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  23. Zostałaś przeze mnie no minowana do Liebster Award. Tutaj dowiesz się wszystkiego:
    http://youaremypoison-jbff.blogspot.com/p/blog-page_7.html
    ( Pytania z nominacji 2)
    Pozdrawiam, Alex
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  24. Genialny rozdział, cudownie piszesz. Cieszę się, że trafiłam na tego bloga, bo ostatnio stałam się belieber i szukalam ff o nim. Spadłaś mi z nieba:")))
    Nie mogę doczekać się kolejnego! :)

    http://scar-never-fade.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. yeah! w końcu udało mi się nadrobić te kilkanaście rozdziałów, czytałam twoje opowiadanie potem jak byłam już na bieżąco to zapominałam o nowych rozdziałach i tak oto udało mi się zebrać czas i nadrobić! Komentujesz każdy rozdział u mnie i te komentarze, są takie długie i takie świetne, że od razu dają mi powera do dalszego tłumaczenia (kocham cię za to dziewczyno), więc stwierdziłam że tak nie może być haha i ja też muszę zacząć tu komentować! Świetny rozdział, uwielbiam to opowiadanie i z niecierpliwością będę czekać na następny! buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha komentuję, bo po prostu kocham Twoje tłumaczenia, piszesz naprawdę wspaniale! Teraz jeszcze Animals *.* Właśnie zabieram się za czytanie! Kc

      Usuń
  26. świetny blog! <3
    http://art-of-killing.blogspot.com/ zapraszam na moje nowe ff z Justinem Bieberem:)‎
    dołączyłam do Twoich obserwatorów, liczę na to samo:)
    ps. możesz mnie informować:)

    OdpowiedzUsuń
  27. fajnie ze juz prawie miesiac nie ma rozdzialu ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby nie patrzeć, w lewej kolumnie, w Informacjach, wyjaśniłam, dlaczego wszystko tak długo trwa. Nie chcę dodawać kolejny raz tak krótkiego rozdziału, jak ten, dlatego proszę o cierpliwość. Dziś przysiądę na dłużej do pisania więc mam nadzieję, że dodam go wcześniej niż przewiduję. Naprawdę przepraszam za tak długą zwłokę, ale to trudny okres w szkole i nie skupiam się na blogu w ogóle.

      Usuń
  28. Nadrobiłam zaległości i czekam na nastepny.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie xx
    http://hopelessdreamalmostlover.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  29. wow <3
    zapraszam na mojego bloga xx
    http://somedayedsheeranff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń